Nie rozdrabniajmy się!

komentarze (12) do Nie rozdrabniajmy się!

  1. iwona
    October 3, 2011 at 21:37 (13 years ago)

    a bierze sie t z tego ze kiedys bez zapowiedzi przyjezdzali goscie i dobrze zawszebylo miec zapas w domu.no i nie byly to czasy shopping center otwarte prawie do polnocy:)a teraz to w wiekszosci przyzwyczajenie w duzych miasatach.w miasteczkach i na wsiach nadal wpada sie bez zapowiedzi a bywa ze czasem nawet na tydzien:)))

    Reply
  2. Gosia
    October 3, 2011 at 21:50 (13 years ago)

    Mnie też to drażni strasznie. Ciągle wyrzucanie jedzenia, bo najpierw nagotują jak dla armii, a potem nie ma kto i kiedy tego zjeść.

    1. Cudowne krojenie chleba do koszyczka podczas, gdy wiadomo, że każdy zje maks jedną kromkę – zeschnięty chleb należy trzymać aż spleśnieje w jakieś szufladzie, a międzyczasie kupować nowy i też zjeść z niego dwie kromki.
    2. Nagminne otwieranie kilku słoików tego samego produktu – dżemu, soku, mleka czy czegoś podobnego.
    3.Wyciąganie na śniadanie rzeczy z lodówki, których i tak nikt nie będzie miał zamiar jeść, tak tylko żeby się pogrzały na słońcu i żeby było na stole dużo i kolorowo.

    Na mnie też patrzą, jak na potłuczoną, że np. kupuje jedną cytrynę, albo jedną gruszkę. Nie rozumiem tylko, jakim prawem ktoś obcy wtrąca się do tego co kupujesz i co masz w koszyku.. a jednak. Mój już trochę przestał się wstydzić tego, że tak mało mamy w koszyku, bo ciągle tłumacze, że po co i że to kosztuje. Niestety czasem jak go spuszczę z oczu to zaraz mam w domu 5-kilowego arbuza i 3 kilo winogron na 2 osoby. Jeśli zjemy 25% tego.. to jest dobrze. Potem jemu każę to wyrzucać, dopiero jak własnymi rękami wkłada do kosza zgniłe owoce wtedy pojawia się przebłysk zrozumienia tematu.
    To samo z drobnymi, ja się tym nie przejmuje tylko je zbieram dla siebie i doładowuje nimi akbil w jakimś automacie, bo niestety bilon w portfelu trochę waży =). Może właśnie dlatego, że jest ciężki, to go zostawiają, ale jakoś mi się nie wydaje =).

    Reply
  3. Ola
    October 3, 2011 at 22:50 (13 years ago)

    Czesc, jestem nowa osoba czytajaca ta strone. Poki co mieszkam w Polsce z moim chlopakiem Turkiem ale kto wie czy to sie nie zmieni. Troche poznalam juz ten kraj, rodzine, ludzi. Wszystko jest jak widze wszedzie tak samo, gotowanie ton jedzenia, ktore idzie potem do kosza, kupowanie nowych warzyw, ktore sie kladzie na stare dzieki czemu te spod spodu gnija… Wszystko bylo. Rozrzutnosc mojego chlopaka musialam utemerowac w Polsce i dzis juz zwraca uwage na to co bierze, ile i za ile. Ah te nawyki z domu

    Reply
  4. Alicja
    October 3, 2011 at 23:09 (13 years ago)

    Hahahaha… Usmialam sie, bo mam to samo w domu. Ta turecka moja polowa zawsze wyrzuca wszystkie monety z portfela do … skarbonki… Dla niego to ciezko jest nosic takie drobne… Biedaczek… :)

    Reply
  5. Magda
    October 4, 2011 at 14:15 (13 years ago)

    dokladnie to samo, tesciowa gotuje cale gary jedzienia a potem to idzie do kosza

    Reply
  6. maladie
    October 4, 2011 at 17:56 (13 years ago)

    a ja sobie mysle, ze to przez rodziny wielopokoleniowe. Z przyzwyczajenia. Bo kupuje sie dla kilku/ kilkunastu osob, posilki je razem cala rodzina… a nie jak u nas bardzo czesto – kawalerkowo, zupka chinska po studencku i tyle:) No i tez maja duuzo bardzo tanich produktow, wiec nie zal jest wyrzucac – jedzenia w sklepach za PRL nigdy im nie brakowalo…

    Reply
  7. Izabela
    October 5, 2011 at 12:40 (13 years ago)

    nie marudź tylko po 1 paprykę idź na bazar, a nie do marketu
    ja w ten sposób dostaję połowę za darmo na bazarze,
    bo jak usłyszą ilości sztuk, a nie kilogramów,
    to się chłopom ważyć nie chcę i dają mi za darmo 😀

    mój nigdy nie był rozrzutny, ale po zakupy lepiej jak pójdę sama
    a on tylko pomoże przetransportować,
    bo na mnie jakoś inaczej patrzą
    i wtedy numer z cytryną, papryką i innymi lekkimi warzywami
    przechodzi z uśmiechem na ustach

    a co do gotowania to mój sam mnie opitala jak za dużo ugotowałam,
    bo się zmarnuje przez mnie! 😀

    Reply
  8. Mariposa
    October 5, 2011 at 22:53 (13 years ago)

    Mnie ta turecka rozrzutność jest akurat na rękę – moja współlokatorka gotuje ogromne ilości pysznego jedzenia i potem prosi żeby pomóc jej to zjeść, na co ja skwapliwie się godzę:)
    Za to panie nauczycielki z konserwatywnego gimnazjum w którym pracuję (noszą chusty) nie mogły przeboleć, że nie dojadam obiadów na stołówce. Dlatego nauczyły mnie mówić „Az lutfen” do panów wydających jedzenie, żeby broń boże się nie zmarnowało, bo to grzech. Więc może podejście do tematu zależy od stopnia religijności?

    Reply
  9. Ingalill
    October 6, 2011 at 21:16 (13 years ago)

    Heh na Cyprze Północnym to samo!
    U mnie w domu to samo – do niedawna, skutecznie oduczylam meza wybrzydzania i kupowania ton warzyw i owoców. Jak? Otoz powiedzialam mu, a raczej zapytałam: czy w Twojej religii wyrzucanie jedzenia to nie jest czasem grzech? bo w mojej jest i nie mam zamiaru wychwalac dobrego jedzenia do kosza!!!
    Podziałało! 😛

    Najgorzej bylo jednak jak przyjechała jego rodzenstwo z Turcji do Nas w tym roku. Siedzieli przez caly miesiac i narzekali, ze nie ma codziennie nowego yemek, bo yemek, ktory ma 2 dni to juz nie jest smaczny, bo u nich w domu mamusia ( moja tesciowa) gotuje codziennie nowe jedzenie – no coz jakbym miala 7 dzieci w domu jak ona, mysle ze tez nic by sie nie marnowalo i bylabym zmuszona gotowac codziennie i lazic po zakupy. Dlatego niestety, ale nie gotowalam codziennie i musieli jesc jedzenie co 2-3 dni i widac jakos przezyli i nikt nie umarl 😛
    Najgorzej to bylo wlasnie z tym chlebem, krolili cale bochenki, potem suchych kromek nie chcieli jesc, bo byly “stare” i maz kupowal codziennie po 2-3 bochenki. Najgorszy miesiac w naszym zyciu (moim i meza), bo jak zyjemy nigdy tyle siat chleba nie wyrzucilismy. Dla mnie to bylo cos okropnego! Zawsze wychowywana przez dziadkow i rodzicow, ze chleba sie nie wyrzuca…a tu prosze…Poki co jestesmy sami z mezem wiec kupujemy na 2 osoby. Dzisiaj kupilam na bazarze 4 papryki, 1 glowke czosnku i inne warzywa i owoce, ale nikt nie robil afery, ze kupuje 1 czosnek i 4 papryki 😛 Tutaj raczej kazdy chce sprzedac.
    Moj maz tez nie nosi drobniakow, skrzetnie odklada na szafke przy drzwiach wejsciowych, a potem zabiera do schowka w samochodzie i te drobniaki wydajemy zawsze na bazarze – czasem nie maja sprzedawcy jak wydac z duzych nominalow. Zatem bilonik u Nas sie nie marnuje, o nie :)

    Reply
  10. krotka
    October 14, 2011 at 16:28 (13 years ago)

    dopıero po przeczytanıu tematu dotarlo do mnıe, ze u nas tez ıstnıeje problem drobnıakow – nıe wyrzuca ıch gdzıe popadnıe, ale zawsze oddaje mı, a ja wrzucam do kıeszenı, czasem zajrze, a tam uzbıerane 10-15TL w nomınalach 1TL, 50 ı 25kr, jak znalazl na lody z karmelem w McDonald’s ;P

    Co do kupowania w ilosciach malych – tez tak robie i mam gdzies, ze jeden bierze 2 kg cytryn a ja 2 sztuki, u mnıe nıc sıe nıe wyrzuca, bo staram sıe tak oblıczyc, zeby wszystko zdazyc zjesc zanım zacznıe sıe psuc. Jak chleb zostanıe ze snıadanıa, to na kolacje odgrzewam go w pıekarnıku, tak, ze nie traci duzo na smaku. Jak nıe zjemy to susze i albo przerabiam na make tarta albo dodaje do kofte ı dalej wszystko gra

    Reply
  11. Gosia
    November 21, 2011 at 17:20 (12 years ago)

    Miałam sobie odpuścić powrót do tego tematu, jednak dzisiaj kolejny raz w sklepie pani mnie rozdrażniła, więc muszę się podzielić swoimi przemyśleniami na temat 1 kurusza.

    Zastanawiałyście się kiedyś, gdzie się podział 1 kurusz? Moneta podobno istnieje, ale fizycznie nie ma jej w obiegu. Jest to o tyle drażliwe, że w sklepach (szczególnie w hipermarketach) każdy z nas przy zakupach jest naciągany o te kilka kurusz, których się nie wydaje. Nie byłoby o co się wkurzać, gdyby to działo z jakąś matematyczną logiczną zasadą zaokrąglania, że jak: 1.44 to płacę 1.40, a jak 1.46 to płacę 1.50
    lub wg zasady 1.43 to płacę 1.45, 1.42 to płacę 1.40, 1.46 to płacę 1.45 a jak 1.48 to płacę 1.50
    Tak niestety nie jest i dziwnym trafem zawsze płacimy na korzyść sklepu, co więcej panie kasjerki w dopominaniu się o te zaokrąglone 5 kurusz są bardzo wytrwałe. Właśnie dziś nie chcąc rozmieniać dużego banknotu wyliczyłam pani w bilonie bez 5 kurusz, o które zaczęła się dopominać mimo, że na paragonie widniało 5.57 a dostała 5.55. Sorry..
    Kolejną kwestią jest jak to się ma do podatków takie prowadzenie kreatywnej księgowości, gdzie na paragonach wszystko jest nabite na kasy co do 1 kurusz, a w rzeczywistości każdego dnia sklep ma superatę w postaci pewnie kilkadziesiąt lir, jak nie więcej.

    Reply
    • Turczynka
      November 21, 2011 at 20:21 (12 years ago)

      a ja mam monetę o nominale 1 kurusza! trzymam w ukryciu i sama nie wierzę, że udało mi się znaleźć 😉

      oczywiście masz rację, też to zauważyłam – OK jeśli Ty dopłacasz, ale sklep Ci raczej nie odpuści… ciekawe, czy można gdzieś w sieci znaleźć jakieś wyliczenia dotyczące tego ile taki przeciętny sklep zarabia dodatkowo na kreatywnym zaokrąglaniu :)

      Reply

Odpowiedz